czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 4


Tom
Wciąż się uśmiechałem. Chyba przez cały wieczór uśmiech nie schodził z moich ust. Dłonie najpierw położyłem na jego talii, zaczynając się przy tym również poruszać w rytm muzyki. Gdy już zacząłem w pełni oddawać się tańcowi, dłońmi zjechałem na jego pośladki i w tym samym czasie spojrzałem mu prosto w oczy. Nie to, żebym chciał go skrępować. Raczej bardziej… sprowokować.

Bill
Uśmiechałem się tańcząc z nim coraz to bardziej odważnie. Wiedziałem, że teraz każdy już na nas patrzy, ale starałem się o tym nie myśleć. Uśmiechałem się tańcząc w ryt muzyki i wtedy ponownie stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałem. Jego silne męskie, duże dłonie znalazły się na moich pośladkach a ja.. jęknąłem ponownie i wtedy zamarłem. On.. patrzył mi prosto w oczy uśmiechając się dalej do mnie. Teraz na pewno to słyszał. Co teraz? Poczułem, że moje policzki robią się czerwone a.. a ja jak na złość nie umiałem oderwać oczu od jego czekoladowych tęczówek.

Tom
Tak, robiłem to specjalnie. Wpatrywałem się uparcie w jego oczy, chcąc go tym zawstydzić i wygrałem. Jego policzki się zaczerwieniły, a mój uśmiech się przez to nieznacznie poszerzył, bo starałem się nie dopuścić do tego, by się zaśmiać. Może i chciałem go zawstydzić, ale nie chciałem go spłoszyć. Resztę zostawię sobie na potem. Chyba wystarczy na razie tańca. Było mi cholernie gorąco i byłem spragniony. Wyprostowałem się i przybliżyłem się więc do niego. Kolejny raz nachyliłem się nad jego uchem.
-Chodźmy do baru.
Powiedziałem, nie za głośno, ale i nie za cicho, by mnie usłyszał, bo grała muzyka. Po tym złapałem go lekko za nadgarstek i odsunąłem się od niego. Z uśmiechem na twarzy czekałem, aż ruszy się z miejsca.

Bill
Nie umiałem oderwać oczu od tych jego czekoladowych tęczówek, ale dlaczego? Cholera... Zobaczyłem jak uśmiecha się szerzej, a ja przez to jeszcze bardziej się zarumieniłem. Spojrzałem w bok i wtedy usłyszałem jego głos przy swoim małym uchu.
-D-Dobry pomysł..
Szepnąłem spoglądając na niego. Jego palce zacisnęły się lekko na moim nadgarstku. Nie wiedząc co robić odruchowo odgarnąłem włosy za ucho i ruszyłem w stronę baru. W myślach karciłem się za to co zrobiłem... cholera a on to widział...i słyszał.. Od jutra nie da mi żyć tego byłem pewny.

Tom
Gdy tylko dotarliśmy do baru, miałem znów zamówić drinki, lecz tego nie zrobiłem, tylko spojrzałem na Billa.
-Chcesz to samo, czy coś innego?
Spytałem, nie będąc pewnym, co mam zamawiać. Już chciałem usiąść, gdy zorientowałem się, że wciąż trzymam jego nadgarstek. Idiota ze mnie. Puściłem go i zająłem jedno z krzeseł barowych.

Bill
Słysząc pytanie Toma w końcu na niego spojrzałem.
-N-Nie.. teraz moja kolej.. pamiętasz?
Uśmiechnąłem się i właśnie chciałem sięgnąć portfel, kiedy poczułem, że Tom nadal ściska mój nadgarstek. Spojrzałem w tamtym kierunku, a kiedy go puścił ponownie zarumieniłem się na policzkach.
-P-Poproszę dwa razy to samo co ostatnio.
Powiedziałem do barmana i zająłem miejsce obok Toma, patrząc na niego kątem oka.
-T-To co.. stało się na parkiecie ja...
Zagryzłem wargę patrząc w bok. Po co to zaczynałem... trzeba było siedzieć cicho a nie…
-To.. zostanie między nami dobra? N-Nie śmiej się jutro ze mnie przez to ok?

Tom
Wyciągnąłem lewą rękę nieco przed siebie, by spojrzeć na zegarek.
-Powinienem zacząć, bo jest już po północy.
Uniosłem na chwilę wzrok na jego twarz.
-Szybko ten czas zleciał.
Odparłem, opierając dłonie na blacie baru i patrzyłem na niego.
-Ale nie będę.
Uśmiechnąłem się szeroko, by uświadomić go, że jak na razie jestem zdolny zachować ten fakt i go nie wykorzystać. Gdy barman postawił szklanki na barze, zacząłem obracać w dłoniach swoją, przyglądając się jej uważnie. Po chwili jednak ją zostawiłem i spojrzałem na Billa. Jedną rękę zabrałem z baru i dłoń ułożyłem na jego kolanie.
-Jednak najpierw mi przyznaj…
Uśmiechnąłem się zadziornie.
-Podnieca cię mój dotyk..
Powiedziałem cicho, by tylko on usłyszał, bo barman stał blisko, a nie chciałem, by się czegokolwiek dowiedział.

Bill
Patrzyłem uważnie na chłopaka, a kiedy usłyszałem jego słowa, że na razie nie będzie tego wykorzystywać, jakoś mi to ulżyło. Uśmiechnąłem się do niego i patrząc w bok powiedziałem ciche:
-D-Dziękuję...
Spojrzałem na szklanki, które postawił przed nami barman i objąłem dłońmi jedną wpatrując się w jej błyszczącą zawartość. Podskoczyłem do góry kiedy poczułem na swoim kolanie dłoń Toma.
-Co Ty...
Zacząłem czerwieniąc się, patrząc na niego, a kiedy wszedł mi w słowo czekałem na to co ma mi powiedzieć. Taa.. no i się doczekałem. Zatkały mnie jego słowa i teraz nie tylko policzki mnie piekły ale i cała twarz. Jak mógł zadać mi takie pytanie i to... Trzymając mnie za kolano. Przełknąłem dyskretnie ślinę, bo jakoś niemiło zaschło mi w gardle.
-T-Tak.. ale.. wiesz to, prawda? Więc po co pytasz?
Powiedziałem cicho i na jeden raz wypiłem zawartość swojej szklanki.

Tom
Uśmiech poszerzał mi się z każdym wypowiedzianym jego słowem.
- Po prostu chciałem to usłyszeć od ciebie.
Przyznam, że dość niechętnie zabrałem dłoń z jego kolana. Miałem ochotę się jeszcze z nim podroczyć, ale zamiast tego, sięgnąłem po drinka i zacząłem go powoli sączyć, nie odrywając ust od szkła przez dłuższą chwilę. Oczy same śmiały się, widząc jego czerwoną twarz, choć usta zajęte były trunkiem w szklance.

Bill
Spojrzałem w bok zaciskając mocno dłonie na pustej już szklance. Droczy się ze mną? Nie wygląda na geja, więc czemu o to pyta? Czy.. on nabija się ze mnie? Spojrzałem na niego kątem oka i zobaczyłem jego uśmiech, po jego twarzy było widać, że jest rozbawiony.. tyle że czym? Że wprowadził mnie w zakłopotanie , czy nabija się z mojego buraka? Ścisnąłem jeszcze mocniej szkło przez co było słychać trzask.
-Assz cholera!
Złapałem się za jedną z dłoni i spojrzałem na szklankę, na której znajdowała się teraz długa rysa pęknięcia.
-Z-Zaraz wracam..
Spojrzałem na dłoń, na której znajdowała się już krew. Poszedłem lekkim zygzakiem do męskiej toalety i włożyłem dłoń pod zimną, bieżącą wodę.

Tom
Odprowadziłem go tylko wzrokiem, odstawiając swoją szklankę na barze. Nie wiem ile już dziś wypiłem. Na pewno więcej niż cztery, więc się nie dziwię, że ciągle jestem taki radosny. Ale Bill z tymi rumieńcami wygląda naprawdę śmiesznie. Spojrzałem na zbitą szklankę, którą właśnie zabrał barman. Ciekawe co się stało, że ją uszkodził. Czyżby był wściekły? Zmarszczyłem brwi w zamyśle i czekałem na swojego sąsiada, wpatrując się w szklankę, którą obracałem w dłoniach. Wstałem jednak po chwili, dopijając resztę na raz i płacąc za drinki, ruszyłem w stronę toalet. Od razu zobaczyłem go, przemywającego dłoń. Starałem się, by mnie nie zauważył, przez co zaskoczyłem go, zachodząc go od tyłu. Zły moment. Obraz mi się na ułamek sekundy rozmył, pozbawiając mnie tym samym równowagi, przez co naparłem na Billa, przyciskając go tym samym do umywalki. To nie miało się wydarzyć… Trzeba to jakoś naprawić, odwrócić… Cokolwiek.
-Mówiłeś, że teraz ty płacisz.
Rzuciłem pierwsze, co mi wpadło na myśl, by jakoś wybrnąć z tej dziwacznej sytuacji. Jednak nie odkleiłem się od niego i jego ciała.

Bill
Mruczałem coś pod nosem na cholernego pecha jaki zawsze mnie spotyka, myjąc krwawiącą dłoń, kiedy poczułem jak ktoś napiera na mnie swoim ciałem, dociskając tym samym moje krocze do umywalki. Jęknąłem cicho i właśnie chciałem spojrzeć przez ramie i coś odpyskować, ale usłyszałem głos jakże dobrze mi już znanego sąsiada.
-W-Wiem.. miałeś na mnie zaczekać a nie przychodzić za mną...
Powiedziałem cicho i poruszyłem się przez co poczułem na swoich pośladkach przyrodzenie Toma i nacisk umywalki na mój sprzęt. Ponownie jęknąłem i zaczerwieniłem się, jak poprzednio. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że stoimy na przeciw lustra. Spojrzałem w nie zawstydzony widząc, że Tom robi to samo i zapewne widział każdą moją reakcję.. Cholera co za noc...

Tom
Przyglądałem się naszemu odbiciu w lustrze. Dziwnie to brzmi: naszemu. Może i nie jestem dzieckiem, ale właśnie jak dziecko nie potrafię usiedzieć w miejscu, gdy tyle dzieje się wokół. Za to teraz, gdy swoim ciałem przylgnąłem przez głupi przypadek do jego, wcale nie spieszyło mi się z ruszeniem się.
-Co się stało.. że tą szklankę.. tak nagle.
Nie potrafiłem się wysłowić, patrząc na jego, kolejny raz tego wieczoru, zarumienioną twarz. Może i wyglądał śmiesznie, ale zarazem tak niewinnie. W końcu się opanowałem i odsunąłem od niego na tyle, by mógł czuć się swobodnie przy tej umywalce. Trochę głupio mi było, że to tak wyszło, ale nie zamierzałem tego po sobie pokazywać.

Bill
-N-Nie patrz na mnie...
Szepnąłem, a słysząc ponownie tego wieczoru jego głos nie mogłem się powstrzymać, żeby nie spojrzeć w lustro.
-D-Dlaczego pękła? Bo...
Spojrzałem w bok czując teraz już choć troszkę swobody, kiedy Tom odsunął się ode mnie.
-Bo nie wiedziałem... Bo.. Nabijasz się ze mnie, prawda? Śmieszą cię moje reakcje...
Powiedziałem cicho i spuściłem głowę ukrywając twarz za gęstymi, czarnymi włosami.
-Było to widać... i dlatego mocniej ścisnąłem szklankę czego efekt poczułem na swojej dłoni..

Tom
Mimo jego słów, ani razu nie zabrałem wzroku z jego twarzy.
-Śmiesznie wyglądasz, gdy się rumienisz.
Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się.
-Reszta jest bez zarzutu.
Gdyby nie fakt, że miał opuszczoną głowę i nie widział mojej twarzy, puściłbym mu oczko. Poza tym, gdy to powiedziałem, przetarłem twarz dłońmi. Alkohol, zmęczenie i to, że było mi jeszcze bardziej gorąco niż dotychczas, dawały się we znaki. Zapotrzebowanie na świeże powietrze we mnie wzrosło, a w klubie go nie dostanę. Jednak nie narzekałem, w końcu przecież… nie jestem dzieckiem.

Bill
Słuchałem jego słów i w pewnym momencie odwróciłem się szybko do niego przodem.
-Nie wyglądam śmiesznie!
Mruknąłem, a widząc jego twarz przed swoją i to w odległości milimetrów zamarłem. Serce podeszło mi do gardła i pomimo, że miałem taką cholerną ochotę wyślizgnąć się z przerwy między nim, a umywalką nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem z szeroko otwartymi oczami i patrzyłem na jego twarz, oczy, usta i znajdujący się w nich metalowy kolczyk. Cholera...


Tom
Nadal się uśmiechałem, patrząc wprost w jego oczy. Po chwili poszedłem jego śladem i sam również spojrzałem na jego pełne wargi. Tak podobne do moich… Ciekawe, jak by to… Niee.. Przecież miałem być cholernie wkurwiony na swojego sąsiada i się na nim odegrać… Eh. Raz kozie śmierć… Pomyślałem i zmniejszyłem dystans dzielący nasze twarze do zera, muskając delikatnie jego wargi swoimi. Może i mnie teraz odepchnie… Ale przynajmniej będę coś z tego i tak miał.

5 komentarzy:

  1. Bill jest naprawdę śmieszny. xD Niby stara się ukryć swoje zawstydzenie, ale jakoś mu to nie wychodzi. xD Rumieńce, jąkanie się.. Ach, jak uroczo. xD A Tom.. cóż, Tom to Tom. XDDDD Ciekawe, co Bill zrobi, więc cierpliwie czekam na kolejną część. :D
    Weny, Neri. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow ale to bylo super jego rumience i te jonkanie sie czasami nie moge i sie z niego smieje bo juz nie idzie wytrzymac ^^ Ciekawa jestem co bedzie dalej hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po alkoholu wychodzi z Billa nieśmiałek i słodziak. Jak uroczo..., czyż nie, Tom? xD
    Jak ja lubię opowiadania, gdy nieświadomi tego, że już wpadli, chłopcy próbują się hamować w swoich zapędach.
    Co będzie dalej?
    Alkohol + gorący facet + czuły dotyk ust = ... xD To chyba jasne...
    Hahaha... Chyba, że Bill dostanie napadu paniki. Ale tego byśmy raczej nie chcieli...

    Będziemy czekać. Weny.
    Ri :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może tym razem nie bede ostatnia :D
    A więc...
    Widzę, że nie tylko mnie rozbawił Billy, a raczej jego zachowanie.
    Za to Toma nie rozumiem. Zgaduje, że nie jest gejem. Więc jego zachowanie na parkiecie było napraaaaaawde dziwne. Rozumiem alkohol i te sprawy, ale... dobra, skończ Myszka. Zaczynasz zagłębiać się tam gdzie nie powinnaś.
    Dobra, to teraz oczekuje reakcji Toma na buziaka :D
    Ah i jeszcze jedno. Wybacz, ze nie skomentowałam ostatnich odcinków ogólnie na bogach lecz miałam naprawdę zawalony kalendarz. Od teraz bede komentować każdy :D Bez wyjątku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. nadrabiam zaległości:
    Neriso, masz piękny dar stopniowania napięcia i w tym opowiadaniu trzymasz się tego konsekwentnie. podoba mi się też sposób, a jaki tutaj kreujesz postacie Billa i Toma. pomysł na uczynienie ich dwoma przekomarzającymi się sąsiadami jest w pełni trafiony, bo stanowi jakiś punkt odniesienia. w końcu Tom się jeszcze nie zemścił, prawda? ;)
    ten rozdział cały czas trzymał takie zmysłowe napięcie (wiesz chyba co mam na myśli), które sprawia, że czyta się z otwarymi ustami i uśmiecha pod nosem, myśląc o tej grze, jaką ze sobą prowadzą.
    bo to jest gra.
    zobaczymy, jak się potoczy.

    weny, kochana. weny!
    pozdrawiam,
    Nikola.

    OdpowiedzUsuń